sobota, 28 czerwca 2014

Puste słowa

„Znam Twoje imię, Ty moje znasz.”

                  Siedzę cicho. Siedzę sama. Spoglądam w okno. Czekam. 
Wciąż czekam na jakiś znak, na sygnał. I nic. Wstaję. 
Odwracam się tyłem do okna i idę w stronę kuchni. 
Jej wciąż nie ma.


                   Myślisz, że jesteś taka dorosła, wędrując w wysokich szpilkach i krótkiej mini przez miasto. Mężczyźni odwracający się na Twój widok, tylko potwierdzają Twoje przekonanie, kręcisz biodrami i upajasz się tym jak na Ciebie patrzą. Nie zauważasz jak bardzo ten wzrok pozbawiony jest czegoś głębszego, bo widzą w Tobie tylko narzędzie do zaspokojenia swoich potrzeb, ale przecież Ty nie chcesz tego widzieć. 

Kolejna noc, kolejna dyskoteka, kolejna działka. Twój świat jest taki przewidywalny. Ty widzisz to jednak inaczej, jest przecież taki ekscytujący. Jak długo jeszcze będziesz udawać? Jak długo nie dopuścisz do siebie uczuć? 

Biały proszek w drinku. Bawi Cię ta sytuacja, bawią Cię ręce kolejnego nieznanego mężczyzny na Twojej talii. Przestaje Cię to bawić, kiedy lądujesz z torsjami w toalecie, znowu przesadziłaś. Chociaż może to i lepiej? Może to lepiej, dlatego że wylądowałabyś w łóżku, nie wiadomo z kim, nie wiadomo w jakim stopniu zdrowym. 

Na chwiejnych nogach opuszczasz toaletę. Jesteś sama. Powiedz, gdzie Twoi przyjaciele? Odwracasz się i napotykasz spojrzenie ciemnych oczu. Spojrzenie, które zniszczyło Ci życie. 

On stoi i patrzy. Patrzy na wrak człowieka, który sam stworzył. Zaczynasz się zastanawiać, jak dużo widzi, jak wiele z tego, „czym” się teraz stałaś, uważa za swoją zasługę. Przełykasz głośno ślinę, czego przecież nie słychać przez dochodzącą zewsząd muzykę. Odwracasz się i wychodzisz, nie potrafisz pojąć, czemu znowu natknęłaś się na niego. Akurat tutaj, akurat teraz. Nie potrafisz też pojąć, dlaczego on wychodzi za Tobą. 
Z jakiego powodu, zarzuca na Twoje ramiona swoją marynarkę? 

-Po co? – Pytasz spokojnie, wyjmując drącymi palcami papierosa z pomiętej paczki. –Czego znowu ode mnie chcesz?
-Dopóki Cię nie zobaczyłem, nie chciałem nic. – Odpowiada cicho, patrząc Ci w oczy. 
Nienawidzisz go. I tak bardzo jak go nienawidzisz, tak bardzo go kochasz. Przecież do pewnego czasu, to on był Twoim uzależnieniem. Powodem by rano wstać. Oddychasz głęboko.
-A teraz? – Pytasz, chociaż być może nie chcesz znać odpowiedzi.
-Teraz widzę, jak bardzo potrzebujesz pomocy. – Wypuszczasz duszący dym z płuc, po czym prychasz. 
-Jakoś wcześniej miałeś to gdzieś, miałeś to gdzieś, kiedy jednego dnia, mówiłeś jak bardzo mnie kochasz, a drugiego wyjechałeś bez żadnego do widzenia. – Jego wspaniałą twarz przecina grymas, czyżby bólu? Kręcisz głową. 
-Zara, to nie tak… -Zaczynasz się śmiać. Śmiejesz się coraz głośniej. Nagle Twój śmiech się urywa. Patrzysz prosto w jego oczy. 
-To nie tak? To nie tak, że kiedy tylko nadarzyła się okazja, zostawiłeś mnie bez słowa, bo tak było Ci wygodniej? To nie tak, że jak tylko wyjechałeś pocieszyłeś się kimś innym? To nie tak, że Twoje kocham, to tylko puste słowo? – Twój wzrok jest nieugięty, a on? On stoi i milczy. Nie mówiąc nic.
-Widzisz Jędruś… - Tu wskazujesz na siebie. – Pogratuluj sobie, oto, co stało się z Twoim udziałem. Oto, co robi z kobietą miłość do Ciebie. Szczerzę gratuluję. 

Odwracasz się na pięcie i ruszasz w swoją stronę. Myśli kłębią się w Twojej głowie. Nie umiesz ich uporządkować. W Twoich żyłach od, sama nie wiesz jak dawna, zaczyna krążyć prawdziwa adrenalina. Życie. Oddychasz pełną piersią. 
-Zara… - Słyszysz za sobą Jego głos, nie odwracasz się. Mimo to wiesz, że on idzie za Tobą. Milczysz.
-Gdybym mógł cofnąć czas, zrobić to inaczej… Byłem gówniarzem, nie rozumiałem jak wielką krzywdę Ci wyrządzam. I wiem, że zwykłe przepraszam to za mało, tak bardzo chciałbym to naprawić, tylko mi pozwól…
-Znam Twoje imię, Ty moje znasz… - Przerywasz mu. – W błękitnych oczach zgasiłeś blask. 
Stoisz dumna, z wyprostowanymi plecami, patrząc w Jego twarz, kiedyś tak Ci drogą. 
-Odejdź Andrzej. Odejdź i nigdy więcej nie wracaj.


               Siedzę cicho. Już nie sama. Wróciła. Zapłakana, ale inna. Coś w niej pękło. 
Co? Nie wiem, może mi powie. Jutro.
Teraz stoję i patrzę na śpiącą twarz mojej córki. Tak bardzo skrzywdzonej, tak bardzo słabej. Wiem jak było jej ciężko, może teraz będzie lepiej? 
Wiem jedno. Z całego serca nienawidzę go za to, co zrobił mojemu dziecku. Nigdy mu tego nie wybaczę, a kiedyś zapłaci za to ogromem swojego cierpienia. 

                Zagryzasz wargi, siedząc w skórzanym fotelu. Lekarz gratuluje Ci pomyślnie odbytego odwyku. Za drzwiami gabinetu czeka Twoja matka, w domu dwie stare koleżanki, które w tym najgorszym okresie wróciły, tłumacząc, że nie chciały Cię zostawić, ale byłaś inna. Byłaś obca i nie chciałaś ich w swoim życiu. Teraz jesteś inna. Może nie taka jak kiedyś, może bardziej doświadczona. 

Wychodząc na zewnątrz, patrzysz w niebo. Nie jesteś gotowa, żeby go spotkać. Nie jesteś gotowa, wykrzyczeć mu w twarz nagromadzonej w sobie złości. Kiedyś to zrobisz. Kiedy będziesz gotowa. 
Teraz? Teraz wracasz do domu. I postarasz się ułożyć sobie życie, poukładać składankę, tak bardzo przez niego skomplikowaną. 
„Andrzej, byłeś najczarniejszą Wroną w moim życiu.”
Zafira                                 


~*~
Może kiedyś wytłumaczę wam, skąd ta historia. 
Może.
                                                                 L.

5 komentarzy:

  1. Tak smutno się zrobiło :( Ale część prawdziwego życia w tym jest. Pokazuje, co z siebie potrafi zrobić dziewczyna zachowana w chłopaku, który z dnia na dzień odchodzi. W życiu realnym też można znaleźć takie przykłady.
    "Może kiedyś wytłumaczę wam, skąd ta historia. Może." Powiesz o tym wtedy, gdy będziesz gotowa, gdy będziesz tego chciała. Pamiętaj, że na tym łez padole, są takie małe człowieczki, którym możesz powiedzieć wszystko i być pewna, że nie wyśpiewa tego dalej. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Matka jest w stanie zrobić wszystko by chronić swoje dziecko, jak kobieta, która jest w stanie chronić osobę za którą czuje się odpowiedzialna i w tym przejawia się jej dobroć. Zafira trafiła na złego człowieka w złym momencie i ciągnie tego konsekwencje po dziś dzień. A wrony to przeklęte ptaki i chyba nie na darmo mają swoją własną specyficzną symbolikę.

    A i jedno małe pytanie: Jak zmieściłaś taką bombę emocji w 800 wyrazach?

    OdpowiedzUsuń
  3. Lilka, matko kochana! Wróciłaś! Byłam pewna, że już nigdy nie przeczytam Twoich dzieciątek. A jednak, zaskoczyłaś :)
    No cóż, jest wspaniale. Zresztą jak zawsze. Mam wrażenie, że Andrzej naprawdę bardzo żałuje i chciałby wszystko naprawić. Może zasługuje na drugą szanse? Czasem warto zaryzykować i zapomnieć.
    Co ja się tu będę rozdrabniać. Jednym słowem jest naprawdę świetnie.
    Lilith, jeszcze wczoraj narzekałam do przyjaciółki, że brakuje Cię w tym blogowym światku, a dzisiaj na to trafiłam. Cieszę się, bardzo. Pamiętam jak dwa lata temu wystartowałam z opowiadaniem i gdy zobaczyłam Twój i Kori komentarz, chciałam skakać z radości :) Teraz, po dwóch latach, powróciłam do pisania. I serdecznie zapraszam.
    Pisz jeszcze, tęsknimy.
    http://one-part-przemyslenia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak ja się cieszę, mogąc przeczytać coś twojego autorstwa:D Normalnie zaraz będę skakać do sufitu ;)
    Ta historia pokazuje jakie życie potrafi być złe i brutalne gdy dziewczyna zakochuje się w nieodpowiednim mężczyźnie. Zniszczył ją, ale na całe szczęście udało się jej odbudować, podnieść z samego dna. A jego słowo przepraszam nie wymaże przeszłości tak bardzo bolesnej.
    Czekam z niecierpliwością na więcej ;)
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejuśku wróciłaś.! Aż mi się gęba cieszy jak to widzę i czytam.
    Po pierwsze powiem Ci, że myślałam iż żadne damskie imię mnie już nie zaskoczy - Zefira! 1:0 dla Ciebie za tego zonka. Jednak jestem zadowolona że wróciłaś.
    Opowiadanie zaczyna się od startu głównej bohaterki, restartu. Bo chce teraz stanąć na nogi po nałogu i po mężczyźnie, który zachował się jak skończony dupek. No cóż.
    Zobaczymy co z tego wyjdzie :)

    Czekam niecierpliwie i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń